Mariusz Żaba zajmuje się kulturystyką od około sześciu lat. Jak sam mówi początki to okres prób i błędów. - Pierwszy rok, a nawet dłużej to było takie uczenie się podstaw, czyli błądzenie i korygowanie. Właściwie ciągle się uczę, bo w tym sporcie trzeba poznawać swój organizm i odpowiednio korygować zajęcia treningowe i dietę.
Zawsze podobały mu się wysportowane sylwetki i uporczywie dążył do celu. Cały sprzęt sam organizował. Na początku była to ławeczka zarobiona z pomocą swojego taty, betonowe obciążenie i zamiast sztangi sama rurka. Z biegiem czasu doszedł nowy sprzętu i został zamieniony na lepszy. Ma swoją małą siłownię w swojej piwnicy.
- W młodym wieku byłem raczej "przy kości" - śmieje się Mariusz Żaba. - To był jeden z głównych czynników, aby zacząć chodzić na siłownie. Zrzuciłem zbędny balast i zabrałem się za budowanie sylwetki. Na początku nic z tego nie wychodziło, ale metodą prób i błędów do których dochodziłem sam, udało się w końcu zmienić sylwetkę. Teraz cały czas jest chęć jej poprawy.
W tym sporcie dieta to podstawa. - U mnie to już nie jest dieta, tylko sposób odżywiania - twierdzi osieczanin. - Pięć, sześć posiłków dziennie jest standardem. Dwa, trzy miesiace przed startem wszystko musi być już dopięte na ostatni guzik i wyliczone. Nie ma żadnego podjadania. O pizzy, czy słodyczach można pomarzyć. Ciężkie treningi na siłowni pięć razy w tygodniu i do tego dochodza aereoby. W koncówej fazie przygotowań tych aerobów było 30 minut na czczo i 25 minut po treningu siłowym. Dodatkowo w dni bez treningu siłowego 50 minut na czczo - wyjaśnia.
Nadal ćwiczy w swojej piwnicznej siłowni. Przygotowując się do zawodów w Sopocie trenował u siebie. Jego wypady na publiczną siłownię można było policzyć na palcach jednej ręki. - Nie ukrywam, że gdybym miał blizej na profesjonalną siłownię, to z chęcią korzystałbym z takiej możliwości. Pracuję jednak na trzy zmiany i ciężko pogodzić dojazdy na siłownię do Kęt, Brzeszcz, czy Oświęcimia.
Przed paroma dniami zaliczył debiut na scenie kulturystycznej podczas ósmej edycji zawodów w kulturystyce i fitnes Sopot 2015. W gronie 30 zawodników zajął drugie miejsce w kategorii junior open, czyli bez podziału na kategorie wagowe, czy wzrostowe (wiek do 23 roku życia). - Debiut uważam za udany. Była to mocno obsadzona kategoria. Startowali dużo bardziej doświadczeni zawodnicy, którzy w tym sporcie mają już osiągnięcia. Dlatego drugie miejsce bardzo cieszy.
W październiku Mariusz Żaba chciałby wystartować w mistrzostwach Polski juniorów i weteranów we Wrocławiu. Dla niego to ostatni rok w juniorskiej kategorii. - Zobaczymy czy się uda. Nie ukrywam, że głównym czynnikiem są tutaj finanse. Jest to piękny sport, ale też bardzo kosztowny. Ostanie trzy miesiące przygotowań to koszt rzędu 2000-2500 złotych miesięcznie. Z kolei niewiele osób wie, że nawet za wygranie mistrzostwa Polski, czy Europy nagrodą jest... dyplom, puchar i uścisk dłoni. Czasem są jakieś odżywki, ale to kropla w morzu tego, co potrzeba do "zrobienia formy" na zawody - nie kryje Mariusz Żaba.
O sponsora bardzo ciężko, dlatego trzeba liczyć zazwyczaj na samego siebie. Kulturystyka jest jeszcze mało znanym sportem, ale i tak jest bardziej powszechna niż rok, czy dwa lata temu. Mariusz Żaba chciałby w przyszłości robić to co lubi i pomagać innym w osiągnięciu wymarzonej sylwetki. Póki co, trzeba jednak ten sport traktować jako hobby, bo utrzymać się z niego nie ma szans.